Gdy Inwestor pośrednio obrywa za odsetki…

Zawarcie ugody przed sądem ma wiele zalet, ale i jedną bardzo dużą wadę. Otóż taką, że nie pozna się zapatrywania sądu na sprawę. O ile klienta w ogóle nie obchodzą rozmyślania prawników (istotne dla niego jest to, aby ugoda była korzystna, a środki jak najszybciej trafiły na konto), o tyle mnie bardzo ciekawi, co by się stało gdyby nie pojednanie stron. A sprawa jest naprawdę bardzo ciekawa.

Po długiej walce z Generalnym Wykonawcą udało się mojemu klientowi (Podwykonawcy) uzyskać zapłatę wynagrodzenia za wykonane roboty. Szkopuł w tym, że nastąpiło to po procesie, ze znacznym opóźnieniem, więc zaliczyliśmy wpłatę najpierw na koszty procesu, później na odsetki, a na końcu – na należność główną. Na papierze pozostała więc pewna część należności głównej, która to nie została uregulowana. Kondycja GW wyglądała mizernie, więc w międzyczasie pozwaliśmy również inwestora. Po otrzymaniu płatności od GW ograniczyliśmy powództwo przeciwko Inwestorowi i żądaliśmy zapłaty właśnie tej części należności głównej, która to nie została rozliczona.

Nasz argument był oczywisty – wpłatę rozliczyliśmy zgodnie z przepisami i pozostała nam nieuregulowana część należności głównej, którą inwestor (jako dłużnik solidarny) powinien nam zapłacić.

Ale argumenty inwestora również nie były wcale słabe – pośrednio „obrywa mu się” za odsetki, za które przecież nie ponosi solidarnej odpowiedzialności.

Sprawa miała wiele wątków pobocznych (równoległe pozwanie GW i Inwestora; kwestia odpowiedzialności Inwestora za zapłatę środków zatrzymanych na poczet zabezpieczenia), a całość procesu ciągnęła się niemiłosiernie długo, więc strony postanowiły zawrzeć ugodę (dodam nieskromnie, że bardzo korzystną dla powoda).

Wszyscy zadowoleni, tylko ja się dalej głowię jakie byłoby rozstrzygnięcie sądu…