Kolejna próba oskubania (tym razem dalszego) podwykonawcy spaliła na panewce. Kwota wynagrodzenia przekraczała milion złotych, więc rozumiem skąd taka próba działania ze strony GW, niemniej argumenty przedstawione przez GW były tak absurdalne, że grzechem byłoby się nimi nie podzielić.
Jeżeli ktoś prowadzi listę pokrętnych sposobów na spławienie podwykonawcy, to proszę dopisać:
- wprawdzie byliście zatwierdzonym dalszym podwykonawcą, ale podwykonawca nie wykazał Was w comiesięcznych raportach i pisał, że wszystko wykonał sam.
- podwykonawca podpisał pisemne uznanie długu, w którym to zobowiązał się do spłaty zadłużenia w innych datach niż podano na fakturze (dodam, że daty te już bezpowrotnie minęły).
Co do pierwszego argumentu, to odpowiedź jest prosta – a co mnie to obchodzi?! Ważne, że podwykonawca nas zatwierdził, a to co robił dalej i jak wykonywał umowę z GW to już nie nasza sprawa.
Drugi argument, to raczej strzał w stopę ze strony GW, bo powoływanie się na pisemne uznanie długu dłużnika solidarnego, to raczej nie jest dobry pomysł.
Blef ze strony GW oczywiście się nie udał, kasa jest już na koncie klienta a o słabości argumentów chyba najlepiej świadczy fakt, że GW nawet zaproponował uregulowanie należności pod warunkiem… zejścia z ceny za wykonane już prace 🙂
Jeśli chodzi o to kim był ów wspaniałomyślny GW, to oczywiście nie mogę zdradzić, chociaż bardzo mnie korci. Dodam tylko, że jest to jeden z największych graczy na polskim rynku budowlanym. Jaki z tego wniosek? Trzeba być czujnym i znać swoje prawa. I nie dać się oskubać.